16 sierpnia 2013

Poducha... ślubna :-)




      W minioną sobotę miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w przepięknym i odrobinkę nietypowym ślubie i bawić się na świetnym weselu. Ceremonia zaślubin nie odbywała się typowo po polsku, po pierwsze dlatego, że Pan Młody nie jest Polakiem (choć po polsku mówi świetnie), po drugie dlatego, że ślub odbywał się na świeżym powietrzu (co w Polsce jednak jeszcze nie jest standardem, czy nawet alternatywą dla ślubu odbywającego się w kościele), no i po trzecie dlatego, że miałam swój mały wkład w element dekoracyjny imprezy :-) I nie ukrywam - sprawiło mi to ogromną frajdę :D

      Pani Młoda - moja dobra koleżanka ze studiów - jeszcze w styczniu poprosiła mnie o przygotowanie części dekoracji. Przyznam szczerze, że miałam wielkie obawy, czy dam radę i czy wszystko wyjdzie tak, jak powinno, bo przecież ślub to jeden z najważniejszych dni w życiu i każdy chce, by był on wyjątkowy. Stąd moja niepewność. Niedługo przed ślubem okazało się jednak, że niektórymi aspektami zajmie się dekoratorka, innymi ja, a jeszcze innymi rodzina i przyjaciele Pana Młodego (cudowni ludzie!).

      Jeśli chodzi o dekoracje, to miały być nieco rustykalne, bliskie naturze i sielskie. Niektóre z nich zostały wymyślone dosłownie na dwa dni przed ślubem i okazały się strzałem w dziesiątkę (tak przynajmniej twierdzi Koleżanka ;-]   ).
Ale do rzeczy. Moim pierwszym zadaniem było uszycie poduszki ślubnej, na której niesione były obrączki. Poduszka początkowo miała być zupełnie pozbawiona aplikacji, ale kiedy tylko dostałam oficjalne zaproszenie na papierze, wiedziałam, że motyw, który się na nim pojawił, musi znaleźć się także na poduszce. Jak się potem okazało, był to motyw regularnie powtarzający się w dekoracjach, co fajnie łączyło różne elementy w całość. A oto poducha:





      Poduszka dość nietypowa. Nie jest biała, nie uszyta z satyny, bez falbanek i wszystkich tych słodkości. Nieco surowa, na pewno inna. I to mi się w niej podoba (bynajmniej nie dlatego, że sama ją szyłam). Materiał, z którego jest zrobiona, to gęsto tkana gruba tkanina przypominająca len. Sówki na poduszce są wykonane z filcu. To właśnie ten motyw był na frontach zaproszeń, a także na innych elementach wystroju.









      Moja kanapa nie zasługuje może na większą uwagę, ale chciałam mniej więcej pokazać rozmiar poduszki - zapomniałam ją zmierzyć, a teraz jest już własnością Młodej Pary, więc nie mam jak  :-)





      Konewki (były dwie) malowałam w piątek przed wieczorem. Pomysł prawie ostatniej chwili. Trzeba było gdzieś umieścić nadwyżkę kwiatów, która zostanie po udekorowaniu miejsca imprezy, a że konewki nie były pierwszej urody, postanowiłam pomazać je białą farbą. Na zdjęciu może tego nie widać, ale pociągnięcia pędzla miały wyglądać na dość niedbałe, coś a la shabby chic (dobrze to napisałam???) i w rzeczywistości tak wyszło. Konewki ustawione były po bokach ołtarza podczas ceremonii, a następnie przeniesiono je i postawiono przy wejściu do namiotu, w którym odbywało się wesele.





      Żurawie zawieszone były po bokach małego namiotu, który służył jako ołtarz. Wykonała je pani dekoratorka. Natomiast brzozowy krzyż w tle zrobił znajomy mojego Męża.





      Wejście do namiotu weselnego było... jak to wejście do namiotu :-)  Dlatego gdzieś po drodze zrodził się pomysł, żeby je jakkolwiek przyozdobić, witając jednocześnie gości weselnych. Po konsultacjach i szybkiej burzy mózgów stanęło na tym, że będzie to stara rama okienna, w którą można będzie włożyć tło z napisem powitalnym. A że przywiozłam ostatnio trochę starych ram, z realizacją nie było problemu.





      Flakony i butelki na kwiaty oraz świeczniki to ręczna robota głównie przesympatycznej Siostry Pana Młodego, a pomysłodawczynią była Pani Młoda. Moje tutaj są jedynie flakoniki przewiązane sznurkiem. Drewniane podstawki na flakony i świeczki zrobił ten sam znajomy, który robił krzyż. A mistrzem drugiego planu został oczywiście makaron do rosołu ;-)











      Prawda, że uroczo...?  :-)













      W ostatniej chwili uszyłam także zawieszki na krzesła dla Małżonków. Robota na 10 minut, a efekt całkiem udany (przynajmniej w moim, jak widać - nieskromnym odczuciu ;-]   ).





      No i wszechobecne sówki  :-D  Bardzo fajny motyw obecny w wielu dekoracjach, na zawieszkach z imionami dla Gości, czy na okładce Księgi Dla Gości. Państwo Młodzi dopracowali każdy szczegół  :-)





      A tak wyglądały butelki/flakoniki ozdobione przez Siostrę Pana Młodego bawełnianą koronką. I żuraw na szczęście  :-)


      I niech to szczęście nie opuszcza Pary Młodej, a Was dobry humor. Wszak pogoda znów piękna i lato wciąż trwa. Bawcie się więc dobrze, cokolwiek robicie, a ja zmykam spać, bo jak zwykle środek nocy mnie tu zastał :-)


Pozdrawiam
Promyk






6 komentarzy:

  1. Oj, marzy mi się taki ślub na świeżym powietrzu! Trzeba się wtedy modlić o dobrą pogodę. :) Poduszeczki i ozdoby wyglądały świetnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) a ślub był absolutnie wyjątkowy. pogoda idealna aż do końca.. ślubu :-) wesele już deszczowe, ale na szczęście pod dachem :-)

      Usuń
  2. Piękna poducha, no i jakie cudowne dodatki! <3 ach chce się wyjść za mąż :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Paula, na fb nie pisałaś, że te dekoracje to Ty !!! A ja się zastanawiałam :) Cudnie musiało być - niesamowity klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dekoracje to ja, ale jak widzisz - tylko część :-)

      a klimat - no cóż, obłędny! :-)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)