23 września 2013

...before and after...







      Raz w roku urządzamy sobie wycieczkę do miejsc, w których kiedyś mieszaliśmy. Sentymentalny wypad, po którym zawsze czuję się, jakbym miała dwa życia - tamto dawne i obecne. I choć pozornie nic się nie zmieniło, poza adresem, to wracając do domu, zawsze mam wrażenie, jakbym wracała do zupełnie innego świata. Bo wtedy było inaczej, wolniej i bez wielu udogodnień. Teraz jest trochę szybciej i może bardziej komfortowo, ale brakuje mi tamtej ciszy. A przecież wtedy tęskniłam do wielkiego, głośnego świata. I nie ma pomiędzy tymi dwoma życiami kompromisu. Każde było inne, choć żadne lepsze czy gorsze. Po prostu inne.

      Kiedy tak jadę do moich dawnych domów, nigdy ich nie odwiedzam. Teraz mieszkają tam zupełnie obcy ludzie i tworzą swoje własne domy. Czasem spojrzę tylko ukradkiem na okno, w nadziei zobaczenia czegoś, czego sama nie umiem określić. I po cichu wyobrażam sobie, że potrafię czarować. Że umiem zebrać to, co najlepsze z moich dwóch żyć i złożyć je w jedno, najbardziej idealne z możliwych.
Jestem jednak szczęśliwa. Bo uwielbiam moje życie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)