25 sierpnia 2015

Krótka bajka o wieszaku



      Mieszkam w moim obecnym domu już trzy lata. Już albo dopiero, jak kto woli. W pewnych kwestiach słowo już ma kluczowe znaczenie, ponieważ w większości przypadków, kiedy ludzie wprowadzają się do nowego domu/mieszkania, urządzają i meblują swoje wnętrza praktycznie od razu. U nas, jak zwykle, inaczej. Salon meblowaliśmy ponad rok (całe szczęście, że linia naszych ulubionych mebli nie wyszła przez ten czas z produkcji), sypialnia gościnna nadal wymaga liftingu, a wiatrołap, zwany także małym przedpokojem, dopiero zaczyna nabierać wyglądu czegokolwiek podobnego do przedpokoju.
Długo nie mogłam się zdecydować, co ja w ogóle chcę tam umieścić, w jakim stylu wybrać wszystkie elementy i jaka ma być kolorystyka. Po namyśle stwierdziłam, że to, co już mam w domu, może być dla mnie świetną inspiracją. Odrapana indyjska komoda z salonu stała się punktem odniesienia, a stare deski materiałem do stworzenia wieszaka na kurtki. Efekty poniżej.






      Wytargałam z drewutni resztki starego płotu, wybrałam najciekawsze deski, wymierzyłam i pocięłam. Potem szlifowanie, malowanie i przecieranie. Farba to emalia ftalowa do drewna i metalu mat, a kolor to zwykłe farby akrylowe z Lidla. Całość pociągnięta lakierem z połyskiem. Haczyki na ubrania kupione w sklepie metalowym i spryskane czarnym błyszczącym sprayem, bo w oryginale były nieciekawe. Niestety nie mam możliwości sfotografowania wieszaka w miejscu docelowym, bo wiatrołap jest bardzo mały. Mimo to, życzę Wam  przyjemnego oglądania efektów mojego majsterkowania :-)














































      Wieszak świetnie spełnia swoją rolę, a ja jestem z niego bardzo zadowolona. Tym bardziej, że wykonałam go w całości samodzielnie. Mąż, zachęcony moim majsterkowaniem, postanowił, że w końcu zrobi szafkę na buty, która zostanie pomalowana na wzór naszej komody w salonie. Jak tylko skończymy, na pewno wrzucę tu kilka zdjęć. Tymczasem do następnego! :-)


Promyk




6 komentarzy:

  1. Ha! Super :) Taki efekt wart wysiłku i tych odcisków. Brawo!
    A z urządzaniem to myślę, że lepiej tak niż szybko i 'na łapu capu' ;) My tak zrobiliśmy, a potem wielu rzeczy żałowaliśmy.
    Pozdrawiam słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-)
      Co do urządzania - tak, masz rację. Ja też kiedyś na łapu capu, a teraz staram się wszystko dobrze przemyśleć. I pewnie dlatego od trzech lat nie mogę znaleźć idealnej lampy sufitowej do salonu ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Świetny efekt końcowy. Bardzo dobry pomysł na wykorzystanie starych desek. Pomalowane mocowania na czarno dodały smaczku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie wygląda! czekamy na szafkę :-) ja jakoś nie mogę się zebrać do takich projektów, szycie idzie mi szybciej ;-) A lampy.... ja nie mam w łazience... ju,,,,,,,,,,,,z chyba zapomnieliśmy nawet że jej tam brakuje:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie zrobiła się jesień i jakoś ciężko tę szafkę dokończyć... ;-) A z tym urządzaniem domu tak jest - na początku chce się wszystko na raz mieć, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja i przestaje zauważać brak lamp czy listew progowych ;-)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)