16 stycznia 2015

Home...


      Dziesięć lat temu zakochałam się w indyjskich meblach. Ale nie w tych pięknie kolorowych i bogato zdobionych, tylko w prostych w formie szafkach, komodach i regałach, i szalenie ciężkich do podniesienia, ze względu na drewno, z jakiego są wykonane :-)
Marzyły mi się takie mebelki w salonie. I szczerze mówiąc, kiedy zobaczyłam ich cenę, nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie mi dane cieszyć oczy spełnionym marzeniem. A dziś rano zadzwonił do mnie mąż i zapytał, czy jeszcze śpię? No bo nie powinnam, skoro za 10 minut przyjedzie kurier "z Twoją ławą"  :-)
    





      Ława jest już jednym z ostatnich elementów wystroju naszego salonu. Kolekcjonujemy te meble powoli i mozolnie od kilku lat, ale ja z każdym nowym zakupem wpadam w taką euforię, jakbym wygrała w totka. Radość wzmaga także fakt, że ta linia mebli nie wyszła z produkcji, więc możemy spokojnie zbierać grosz do grosza na następną komodę, nie stresując się dużymi odstępami czasu pomiędzy kolejnymi zakupami.

      Dlaczego mam taką radochę z zakupu tych mebli? Dlatego, że spełniam w ten sposób moje wieloletnie marzenie. Ale też dlatego, że tworzę swój mały azyl, do którego wracam z wielką chęcią po ciężkim dniu. Każdy ma swój sposób na przytulny i miły dom. Wiadomo też, że to nie przedmioty stanowią o domowej atmosferze, a ludzie, którymi się otaczamy. I świeczki, dużo świeczek ;-)
Mam to szczęście, że najbliższe mi osoby tworzą właśnie taki klimat i są wspaniałym trzonem, tego, co najlepsze w moim domu i moim życiu. Tym milej do takiego domu się wraca. I kiedy dzisiaj, po bardzo ciężkim dniu pracy, wróciłam do mojego "indyjskiego" salonu, Mąż powiedział, że ława miała być niespodzianką, którą miałam zobaczyć dopiero wieczorem, po powrocie. Tylko ten kurier wszystko zepsuł, bo przyjechał tak wcześnie...  ;-)









      Uwielbiam wszystkie "niedoskonałości" tego stolika...

















      Uwielbiam też moją lampę, która z Indiami ma tyle wspólnego, co ja z baletem. Ale cóż zrobić, kiedy oprócz Indii, uwielbiam także Ikeę ;-)



       Czasem znalezienie swojego miejsca na Ziemi trwa bardzo długo. Ale warto szukać, bo cudownie jest w końcu znaleźć. Życzę Wam, abyście mogli tego doświadczyć, abyście wracali do swoich domów z chęcią i poczuciem, że tu właśnie i tak właśnie chcecie mieszkać. I że właśnie z tymi ludźmi chcecie żyć.


Pozdrawiam,
Promyk

4 komentarze:

  1. Sa naprawde piekne, bardzo mi sie podoba, choc to zupelnie odmienny klimat od skandynawskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skandynawski też bardzo lubię :-) I to jest mój problem - za dużo różnorodności mi się podoba, przez co urządzanie domu nie jest łatwe :-)

      Usuń
    2. Piękny stół :) Też mamy taki oryginalny stół z indyjskich mebli. Kosztował majątek, a teraz nie wiadomo co z nim zrobić, bo nie pasuje właśnie do innych wnętrzarskich pomysłów ;)
      Ale w oko wpadły mi poduchy :) Też tak chcę!!! Ach!!!

      Zapraszamna urodzinową rozdawajkę do nas:)

      Usuń
    3. Co do stołu - znam problem, bo sama nie mogłam nigdy zdecydować się na jeden styl urządzenia domu. Tak więc każde pomieszczenie jest inne ;-)
      A poduchy to żaden problem - najtańsza opcja to wkłady do jaśków z Pepco i własnoręcznie uszyte poszewki (choć moje w większej części jednak kupione, np. w Pepco ;-] ).

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)