...chyba jednak nie do końca pożegnaliśmy lato :-) Dlaczego? Ano za sprawą chłopskiej koszuli, wiejskiego wdzianka, kubraczka na wykopki czy co tam jeszcze można sobie wymyślić (te skojarzenia pewnie nasuną się mojemu Ojcu, kiedy zobaczy ową koszulinę). Ale od początku...
W wakacje pojechaliśmy w Bieszczady. Miło spędzony czas zakończyliśmy małymi zakupami w pobliskich sklepikach - wszak pamiątka musi być ;-)
Pan Mąż od dawna chorował na góralską koszulę, najelpiej taką, jaką nosił Janosik (no cóż, różne ludzie upodobania mają ;-] ). Tuż obok słynnej Siekierezady, jest sklep z rękodziełem, do którego rzecz jasna pobiegłam w trakcie oczekiwania na obiad. Po powrocie Pan Mąż zapytał, czy nie widziałam tam aby koszul jakichś, bo chciałby. Ano widziałam. I zaciągnęłam Pana Męża na przymiarki. Do przymiarek jednak nie doszło, bo jak tylko zobaczyliśmy ceny tych koszul, to ledwo powstrzymaliśmy atak serca (każde swojego). Nieco zbici z tropu zbyt wygórowanym chciejstwem sprzedawcy, wróciliśmy do knajlpki na posiłek. Widząc, że Pan Mąż jest wyraźnie zawiedziony, stwierdziłam, że przecież "mogę Ci taką uszyć, no, może bez tych chaftów krzyżykowych, ale mogę...". Facjata mu się rozjaśniła i z lżejszym sercem wracał do domu.
Po powrocie jednak, temat na chwilę gdzieś się zawieruszył, przytłumiony codziennymi sprawami. Ale ostatnio przeglądając stronę internetową Burdy, zobaczyłam lnianą męską koszulę, którą widziałam też już u kilku blogerek. Stwierdziłam, że nie ma na co czekać, trzeba kupić len i szyć! Problem pojawił się natomiast z wykrojem, bo owa Burda, w której był wykrój na koszulę, wydana była w 2013 roku, a ja jej nie mam. Redakcja Burdy także na chwilę obecną nie dysponuje archiwalnymi magazynami, więc "radź sobie sama, babo"...
Jestem z natury w gorącej wodzie kąpana, nie chciało mi się przetrząsać internetu i wypytywać na różnych forach o ten archiwalny numer, więc oświadczyłam Mężowi, że jeśli chce koszulę, to także z koszulą musi się pożegnać. Jakąś starą.
Poszperałam w męskiej szafie, znalazłam od lat nie noszoną koszulinę wizytową, rozprułam i odrysowałam podstawowy wykrój. Dodałam pęknięcie przy dekolcie i gotowe. Cała radosna nakazałam przymiarki, potem naniosłam kilka poprawek i obfotografowałam Pana Męża w wygniecionej, jak psu z gardła, nie wypranej jeszcze, ślicznej biało-kremowej koszuli z lnu z wiskozą.
Jestem dumna jak paw ;-) a Pan Mąż wyraźnie zadowolony, bo zamówił już drugą (i żeby nie było tak łatwo - z chaftem).
Tak więc efekty mojej wczorajszej nocnej pracy znajdziecie poniżej. Ja tymczasem uciekam do pracy, życząc Wam udanej środy :D
Pozdrawiam,
Promyk
W wakacje pojechaliśmy w Bieszczady. Miło spędzony czas zakończyliśmy małymi zakupami w pobliskich sklepikach - wszak pamiątka musi być ;-)
Pan Mąż od dawna chorował na góralską koszulę, najelpiej taką, jaką nosił Janosik (no cóż, różne ludzie upodobania mają ;-] ). Tuż obok słynnej Siekierezady, jest sklep z rękodziełem, do którego rzecz jasna pobiegłam w trakcie oczekiwania na obiad. Po powrocie Pan Mąż zapytał, czy nie widziałam tam aby koszul jakichś, bo chciałby. Ano widziałam. I zaciągnęłam Pana Męża na przymiarki. Do przymiarek jednak nie doszło, bo jak tylko zobaczyliśmy ceny tych koszul, to ledwo powstrzymaliśmy atak serca (każde swojego). Nieco zbici z tropu zbyt wygórowanym chciejstwem sprzedawcy, wróciliśmy do knajlpki na posiłek. Widząc, że Pan Mąż jest wyraźnie zawiedziony, stwierdziłam, że przecież "mogę Ci taką uszyć, no, może bez tych chaftów krzyżykowych, ale mogę...". Facjata mu się rozjaśniła i z lżejszym sercem wracał do domu.
Po powrocie jednak, temat na chwilę gdzieś się zawieruszył, przytłumiony codziennymi sprawami. Ale ostatnio przeglądając stronę internetową Burdy, zobaczyłam lnianą męską koszulę, którą widziałam też już u kilku blogerek. Stwierdziłam, że nie ma na co czekać, trzeba kupić len i szyć! Problem pojawił się natomiast z wykrojem, bo owa Burda, w której był wykrój na koszulę, wydana była w 2013 roku, a ja jej nie mam. Redakcja Burdy także na chwilę obecną nie dysponuje archiwalnymi magazynami, więc "radź sobie sama, babo"...
Jestem z natury w gorącej wodzie kąpana, nie chciało mi się przetrząsać internetu i wypytywać na różnych forach o ten archiwalny numer, więc oświadczyłam Mężowi, że jeśli chce koszulę, to także z koszulą musi się pożegnać. Jakąś starą.
Poszperałam w męskiej szafie, znalazłam od lat nie noszoną koszulinę wizytową, rozprułam i odrysowałam podstawowy wykrój. Dodałam pęknięcie przy dekolcie i gotowe. Cała radosna nakazałam przymiarki, potem naniosłam kilka poprawek i obfotografowałam Pana Męża w wygniecionej, jak psu z gardła, nie wypranej jeszcze, ślicznej biało-kremowej koszuli z lnu z wiskozą.
Jestem dumna jak paw ;-) a Pan Mąż wyraźnie zadowolony, bo zamówił już drugą (i żeby nie było tak łatwo - z chaftem).
Tak więc efekty mojej wczorajszej nocnej pracy znajdziecie poniżej. Ja tymczasem uciekam do pracy, życząc Wam udanej środy :D
Pozdrawiam,
Promyk
PS
Wybaczcie "bezgłowe" zdjęcia, ale Pan Mąż w dalszym ciągu pragnie pozostać anonimowy :-)
Wybaczcie "bezgłowe" zdjęcia, ale Pan Mąż w dalszym ciągu pragnie pozostać anonimowy :-)
Ciupagi tylko brakuje ! ...Podziwiam Cię za to szycie...naprawdę !
OdpowiedzUsuńCiupaga gdzieś w domu jest! Wyobrażasz sobie, że mogłoby u nas zabraknąć tego góralskiego atrybutu? ;-) Tylko do zdjęcia tak jakoś głupio z nią pozować ;-)
UsuńI dziękuję za miłe słowo :-)
Świetna ta koszula! Będzie jak znalazł na lato także :) Pozdrawiam :*
UsuńDzięki bardzo :-) Pozdrawiam i ja :D
UsuńWybaczamy ;)
UsuńKoszula super wyszła!!! Brawo. Robisz konkurencje :p
Dzięki za miłe słowo :-) Niemniej jednak do bycia konkurencyjną jakkolwiek bardzo mi jeszcze daleko...
UsuńPozdrawiam :-)
Stara koszula za nową to sprawiedliwa wymiana ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? ;-)
UsuńJest jakaś szansa, żebym mogła odkupić od Ciebie wykrój na kardigan z poprzedniego posta? ;) nabrałam wielkiej ochoty, żeby spróbować go uszyć i ewidentnie mam problem ze znalezieniem wykroju.
OdpowiedzUsuńNie ma problemu :-) Wyślę Ci papierowy wykrój, musisz mi tylko podać Twój rozmiar :-) Tak sobie myślę, że najlepiej będzie, jeśli na fcb napiszesz mi swój adres i dogadamy sprawę. Co Ty na to? Oto link:
Usuńhttps://www.facebook.com/pages/Promykowo/366546540066506
Pozdrawiam :-)
Trafiłam przypadkiem :)
OdpowiedzUsuńA tu taka zdolniacha :)
wracam przeglądać historię...korzystna metamorfoza włosów...choć ty chyba kameleon... w ciemnych też było Ci twarzowo
pzdr Gosia
Bardzo Ci dziękuję, przemiło czyta się takie słowa :D
UsuńCo do włosów, to raz na dwa, trzy lata potrzebuję drastycznej zmiany. Ścinam wtedy włosy z bardzo długich na zapałkę, ponoszę ze dwa lata i zapuszczam. W międzyczasie z nudów zmieniam kolor. I czekam by odrosły, by znów ściąć ;-)
pozdrawiam ciepło :-)