1 października 2012

Cytrynowa wena... ;-)


      Są takie dni, kiedy mimo zmęczenia, zniechęcenia, okropnej pogody i tysiąca innych powodów, dostaję jakiejś dziwnej weny/mocy i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed zabraniem się za tworzenie czegoś, co szumnie możnaby nazwać rękodziełem. Pół biedy, jeśli godzina jest przyzwoita, ale gorzej jest w sytuacji, gdy nie mogę spać i o północy czuję przeogromną chęć do działania. Wtedy staram się już nie chałasować maszyną i zazwyczaj kończy się na dzierganiu kolejnego sweterka. Dzisiaj na szczęście nie było tak źle, bo krawiecka wena dopadła mnie ok. 20.00 i odgłos maszyny do szycia nikomu za specjalnie nie przeszkadzał. Samo szycie nie trwało też długo, bo bluzka jest banalnie prosta (co nie znaczy, że wszystko udało się tak od razu i wyszło perfekcyjnie - jestem przecież laikiem krawieckim ;-]  ).

      Podchodziłam do tematu już dłuższy czas i mimo naprawdę prostego kimonowego fasonu, czułam niepewność związaną z moim brakiem doświadczenia. Szyjąc bluzkę, posiłkowałam się sposobem, który na swoim blogu przedstawiła Kasia (klik). Swoją drogą - uwielbiam tego bloga i wszelkie wpisy Kasi z instrukcjami do prostych ubrań - człowiek zaczyna wierzyć, że jednak szyć potrafi ;-)








      Bluzka (tudzież cienki sweterek) jest uszyta z cienkiej dzianiny w kolorze soczystej cytrynki. Brzegi przy dekolcie, na rękawach i u dołu bluzki zostawiłam surowe, ponieważ ta dzianina nie pruje się i nie strzępi, więc nie było potrzeby jej obrzucania.




Ze wszystkich zdjęć, to chyba najlepiej, na chwilę obecną, oddaje prawdziwy kolor bluzki.



      Jak zwykle zdjęcia zostały zrobione wieczorową porą, ale obiecuję wrzucić lepsze wkrótce, z ubrankiem już na sobie :-)
Powiem szczerze, że ten mały wyczyn zmowytował mnie do poszukania w pasmanterii jeszcze innych ciekawych tkanin, bo marzy mi się taki sweterek, ale w wersji cieplejszej, na nadchodzące chłody.

Póki co, dziękuję za uwagę i życzę kolorowych snów ;-)


Pozdrawiam

Promyk

4 komentarze:

  1. Strasznie brakuje mi takich chwil kiedy przypływ weny nie pozwala zasnąć, pamiętam jak wieki temu potrafiłam kroić o pierwszej w nocy kurtkę :D Teraz to sporadyczne podrygi najczęściej w sklepie z materiałami kiedy w oczy wpada mi fantastyczny materiał. W głowie układam plan ale entuzjazm opada jak tylko wracam do domu :( i później to tak wszystko leży i czeka :)
    Bluzka w moim ulubionym fasonie :) Gdzie kupiłaś tak rewelacyjną dzianinę?

    p.s dziękuję za miłe słowa i wzmiankę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) nie ma za co dziękować, wszak to sama prawda :D

      Kasiu, dzianinę kupiłam w pasmanterii w koszu z resztkami. Czekała tam biedna i sama na kogoś, kto chciałby się nią zaopiekować i kiedy spojrzałam w jej kierunku, wiedziałam, że będzie moja :-) Ale to było jeszcze zanim dostałam moją obecną pracę. Bluzkę też szyłam przed pracą, więc nie byłam jeszcze wtedy wyzuta z weny. Ostatnio moja robota tak dała mi w kość psycho-fizycznie, że nie miałam sił i chęci nawet na zrobienie dokładniejszych zdjęć bluzki.. Dlatego chyba rozumiem, o czym napisałaś wyżej :-) Ale nie martw się, zapał wróci wraz z wiosną ;-D

      pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)