8 marca 2020

Dres trójkątny :-)


   Słońce - mój największy motywator do działania! Czekałam na ten dzień, jak na zbawienie  ;-)  Chciałam zrobić zdjęcia na bloga, bo w deszczowych ciemnościach wychodziły co najmniej źle. Udało się, ale tylko częściowo. Bo o ile dzień mamy dziś piękny, o tyle utrzymanie w choćby najkrótszym bezruchu mojego małego modela graniczyło z cudem...
A małemu modelowi uszyłam dres. Cały we wzory. Inspiracją było znalezione dawno temu zdjęcie, które mnie urzekło, ale którego niestety już nie mam. Ze względu na bardzo wyrazisty wzór, nie zamierzam Juniora ubierać w ten dres od stóp do głów, bo wyglądałby jak mały klaun w cyrku ;-) ale spodnie i bluza ubrane osobno, wyglądają całkiem przyzwoicie :-)
Zostawiam Was więc z garstką zdjęć.
Zdjęć niedoskonałych, bo jak się okazuje, ja kompletnie nie potrafię fotografować ubrań..
Zdjęć czasem nieostrych, bo przecież mały model nie ma czasu stać i się szczerzyć...  ;-)

Ja tymczasem uciekam świętować swój babski dzień.
Pięknego Dnia Kobiet, babeczki!



























































Pozdrawiam,
Promyk

3 marca 2020

No cześć



    Ależ sobie zrobiłam przerwę... 😛  Rok milczenia to jednak sporo czasu. Ale chyba było mi to potrzebne. Odkąd nasz mały terrorysta zawładnął domem, nie mamy czasu i siły na nic. Nawet na narzekanie  😉
Ale jestem. Żyję. Mam(y) się dobrze.

Odkurzyłam maszynę do szycia. Oddałam w dobre ręce w ramach serwisu. I przeprosiłam się z nią na chwilę, bo znowu nadchodzi wiosna, a dzieci jak wiadomo - rosną.

Wrócę tu za chwil kilka. Czekam tylko na odrobinę słońca. Kapkę chociaż. Lepiej się wtedy fotografuje  :-)















See you soon!  😃

Promyk

30 marca 2019

Wiosna


     Wiosna przyszła. Kapryśna cholernie, nieprzewidywalna okrutnie, chwilami wkurzająca, a momentami zachwycająca. Dziś pokazała swoje łagodne i słodkie oblicze. Poczęstowała słońcem i rozgrzała niemal letnią temperaturą. Było bosko!  Obowiązkowy spacer i rozpieszczanie podniebienia nadprogramowymi kaloriami  😊
Korzystając ze słonecznego dnia, zrobiłam kilka zdjęć kilku ubrań, które udało mi się uszyć w ostatnim czasie. Na raty, ale jednak.
Juniorek śmiga po podłogach, jak mały perszing. Minie jeszcze chwila, zanim nauczy się chodzić, a ja nie chciałabym, żeby do tego czasu zmasakrował wszystkie spodnie. Początkowo miałam plan, żeby na tych najczęściej używanych naszyć łatki na kolanach, ale potem doszłam do wniosku, że recykling będzie lepszy. Z dwóch starych bluz, których już nie nosiłam, a które były jeszcze w świetnym stanie, uszyłam mu portki jednorazowe  😉  czyli po prostu takie, których nie będzie żal, gdy na kolanach zrobią się dziury. W planach mam jeszcze kilka par, ale z czasem jakoś tak krucho, więc póki co, nowo uszyte będą chyba najczęściej w użyciu.


W związku faktem, iż na urlopie macierzyńskim w dresie jest najwygodniej, postanowiłam także sobie samej zrobić mały prezent i uszyć bluzę, do której przymierzałam się już od dawna. Bluza, jak to bluza, nic odkrywczego, dlatego, żeby nie była tak całkiem nudna, przedłużyłam ściągacz i zrobiłam na dole wiązanie, a na rękawach przeszycia.


Koniec wywodu. Zdjęcia poniżej   ;-)
















Na zdjęciach spodnie mają dość intensywny kolor. W rzeczywistości są bardziej musztardowe, niż żółte i nieco bardziej zgaszone. 













Te uszyte są z bardzo cienkiej bawełnianej dzianiny (też ze starej bluzy) i świetnie się sprawdziły dzisiaj, kiedy w domu było wręcz gorąco  :-)





































Bluza na zdjęciach wyszła niebieska. W rzeczywistości ma ciemno turkusowy kolor. 




      Temperatura nas dziś rozpieszczała, jak widzicie powyżej, do tego stopnia, że żadna kurtka nie była potrzebna... Sobota z gatunku tych idealnych!
Słonka życzę i pozdrawiam.

Promyk

3 marca 2019

Nic się nie dzieje, czyli dzieje się mnóstwo...

Październik. Wtedy byłam tu po raz ostatni. O matko! Ale nawet w międzyczasie udało mi się uszyć portki dla Najmłodszego, tylko jakoś tak czasu zabrakło, żeby się pochwalić. Poza tym jedna para spodni niemowlęcych, to chyba trochę za mało, żeby męczyć Was postem  😉

Nie ma mnie tu, choć bardzo bym chciała. Permamentny brak czasu i strajkujące maszyny. To pierwsze wpływa także na drugie, bo oprócz tego, że nie mam kiedy szyć, to nie mam też kiedy zająć się serwisem maszyn... Coś je boli, zbuntowały się i nijak nie dają się ugłaskać. Oprócz tego Junior staje się coraz bardziej mobilny, więc nie tylko mam oczy dookoła głowy, ale też biegam za nim co chwilę i sprawdzam, czy akurat znowu wpakował palców tam, gdzie nie trzeba, a gdzie zabezpieczyć się nie da. I choć na półkach czekają kilometry tkanin, w głowie milion pomysłów na portki, które mógłby swobodnie wycierać po podłogach podczas raczkowania, to jednak chwilowo doba jest dla mnie za krótka. No i te maszyny...  😏

Na pocieszenie kilka kadrów Najmłodszego. Pociecha z niego ogromna, choć ręce nie raz wiszą mi do samej ziemi, a język smętnie dynda na brodzie...

Pozdrawiam ciepło!
Promyk