31 stycznia 2018

Sukienka (nie)ciążowa, czyli g(c)old fish...



      Jak zwykle, na przełomie grudnia i stycznia, dopada mnie kryzys zimowy. Na zewnątrz pochmurno i szaro, na ulicach smutek, pośpiech i przygnębienie, na wystawach sklepowych ubrania w ohydnych ciemnych kolorach... Brrr... Szczerze tego nie cierpię. I chociaż na początku okresu jesienno-zimowego bardzo lubię otulać się miękkimi szarymi swetrzyskami, to w pewnym momencie mam po prostu dość. Potrzebuję koloru. Próżno go jednak szukać gdziekolwiek, bo jak już napisałam, wszędzie szaroburość. Tak więc  tradycyjnie zaopatrzyłam się w kolorową tkaninę i zmiotłam grubą warstwę kurzu z maszyny do szycia. Uszyłam sukienkę, którą mam nadzieję, będę jeszcze mogła założyć wczesną wiosną, a potem znów na jesień.

Sukienka jest z tych najprostszych, ołówkowa, z długim rękawem, nieco szersza, by zmieścić mój rosnący brzuch. Uszyta z dzianiny dresowej w "rybi" wzorek. Bardzo spodobał mi się ten deseń na tkaninie i pierwsze co o nim pomyślałam, to to, że nareszcie spełni się moje marzenie o tym, by choć na chwilę zostać syrenką ;-) A gdy przyszłam w tej sukience do pracy, usłyszałam: "O rany, ale z Ciebie śliczna rybka!" - cel osiągnięty!  ;-)
No cóż, zimna czy złota, grunt, że w końcu inna, niż czarna :-)
 






















      Pozdrawiam Was ciepło, mimo tej okrutnej pogody, którą mam dziś za oknem.

Promyk


5 komentarzy:

  1. Fajna! Kiedy zobaczymy maluszka ? 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki 😊
      Maleństwo najszybciej w maju.
      A jak u Ciebie? ☺️

      Usuń
    2. No to chłopaki będą w tym samym wieku. A nas także maj, druga połowa :-)

      Usuń
    3. To świetnie! :-) Dużo zdrówka życzę. I mam cichą nadzieję, że pojawisz się jeszcze na blogu przed rozwiązaniem ;-)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)