Krążyłam wokół tematu, niczym jaskółka przed deszczem. Po cichu marzyłam, że może kiedyś, a może trochę szybciej. Nie było to nierealne, ale jednak nieco dla mnie odległe. I pewnego dnia obiecałam sobie, że jeśli pewne sprawy zawodowe ułożą się po mojej myśli, to kupię. I kupiłam :-)
Pamiętacie pewnie, że nie jeden raz narzekałam na brak overlocka. Teraz już narzekać nie będę :-) No, może jedynie na brak czasu, który nie pozwala szyć ;-)
W każdym razie jest i cieszy moje oczy, nowy overlock od Łucznika. Może nie jest profesjonalny, pewnie na rynku jest cała masa dużo lepszych, ale przy moich zabawach z igłą i nitką, ta wersja zupełnie mi wystarczy :-)
Pamiętacie pewnie, że nie jeden raz narzekałam na brak overlocka. Teraz już narzekać nie będę :-) No, może jedynie na brak czasu, który nie pozwala szyć ;-)
W każdym razie jest i cieszy moje oczy, nowy overlock od Łucznika. Może nie jest profesjonalny, pewnie na rynku jest cała masa dużo lepszych, ale przy moich zabawach z igłą i nitką, ta wersja zupełnie mi wystarczy :-)
Kiedy pan kurier przytaszczył pudło do domu, jeszcze tego samego wieczora zasiadłam do szycia. Nici były nawleczone, podstawowy ścieg ustawiony. Przeszyłam kilka razy skrawek materiału i postanowiłam zmienić ścieg... Hm. I utknęłam... przy nawlekaniu. Bo chociaż instrukcja mówi "łatwe nawlekanie" to pierwsze dni były dla mnie katorgą. Wydawało mi się, że robię wszystko poprawnie, ale za każdym razem okazywało się, że jednak gdzieś się gubię i maszyna nie szyje. A potem w pracy świat wywrócił się do góry nogami i zabrakło mi czasu nawet na sen. Tak więc szycie zeszło na drugi, a nawet bardziej odległy plan, ze względu na permamentny brak czasu. Nie ukrywam, że problem z nawlekaniem pięciu nici trochę mnie zniechęciły, co jeszcze dodatkowo wydłużyło czas powrotu.
Dziś jednak, przy tak pięknej pogodzie i po długim spacerze w lesie, postanowiłam, że spróbuję ponownie.
Okazało się, że czasem warto przewietrzyć umysł, bo po powrocie do domu, nawlekanie poszło jak po maśle :-) Rzuciłam się więc do skracania i obrzucania wszystkich możliwych bluzek i spodni, które od wielu dni i tygodni czekały w kolejce. Istny wieczór przeróbek. Jestem szczęśliwa i trochę nasyciłam głód szycia, choć dziś nie powstało nic nowego. Niedługo jednak znów pojawię się z nowym postem - wszak wiosna idzie i przyda się odświeżyć garderobę :-)
Tymczasem, tradycyjnie już późną nocą, kończę wpis i życzę Wam udanego tygodnia i iście wiosennych nastrojów :D
Pozdrawiam,
Promyk
Ach! Gratuluje nowego sprzętu :) Niech się szyje dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy wiosennie i duzo nowej energii przesylamy :)
Bardzo dziękuję i szeroko rozkładam łapki, coby tej energii jak najwięcej złapać ;-)
UsuńMój overlock przesuną się też w czasie, ale wierzę, że niedługo będę się cieszyć tak jak ty. Gratuluję nowego nabytku i życzę owocnego szycia :)
OdpowiedzUsuńJa początkowo planowałam zakup za gotówkę i to wydłużało czas oczekiwania na "dobry finansowo moment". Aż w końcu raty 0% przekonały mnie, że można inaczej, szybciej ;-)
Usuńpozdrawiam
Pięknie wyglądasz! :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy overlock.. Gratuluję zakupu, niech szyje jak najdłużej i się nie psuje ;)
Dziękuję :-)
UsuńBierz overa na raty (jeśli możesz rzecz jasna) - wtedy zakup mniej boli :-)
pozdrawiam ciepło!