Zniknęłam na chwilę. Potrzebowałam oddechu. Przez ostatnie tygodnie tak dużo się działo, że z maszyną do szycia było mi zupełnie nie po drodze. W zasadzie nie miałam nawet specjalnej ochoty na cokolwiek. Po powrocie z Maroka wydawało mi się, że jestem wypoczęta, ale nie wiedziałam, że za chwilę czeka mnie taki młyn w pracy, że pojawi się cała masa stresów i góra roboty. No a kiedy już udało mi się odpocząć, lato oszalało i zafundowało nam serię upałów (za którą osobiście jestem mu bardzo wdzięczna). Bo właśnie te upały popchnęły mnie do maszyny.
Podczas upalnych lipcowych dni musiałam mocno zweryfikować moją szafę. W tak gorący czas uwielbiam nosić ubrania, które nie przylegają do ciała, dlatego większość moich t-shirtów, topów, koszulek i sukienek leżało i wisiało w szafie bezużytecznie. Ja latem potrzebuję czegoś luźnego i najlepiej zwiewnego.
Po rozpaczliwych i bezskutecznych poszukiwaniach w mojej szafie, postanowiłam ruszyć na łowy do galerii handlowych. Szukałam zwiewnej sukienki, która nie będzie przylegała do moich pleców i będzie wykonana z naturalnej tkaniny. Obskoczyłam wszystkie sieciówki i poległam. Okazało się, że na wyprzedażach jest wszystko, tylko nie to, czego akurat potrzebuję. A jeśli już coś się trafi i od biedy można by wziąć, to oczywiście brak rozmiaru. Stwierdziłam, że nie ma szans na żadne poliestry, niby-jedwabie czy wiskozy. Ma być bawełna. A jak w sklepach nie ma, to pozostaje pasmanteria. Nie zastanawiając się długo, pobiegłam do najbliższej i kupiłam mlecznożółtą bawełnę. Przyjemną w dotyku, choć na tyle sztywną, że o zwiewności mogłam zapomnieć. Nie mogę jednak narzekać, bo sukienka, którą z niej uszyłam, jest przewiewna (to mój nowy zamiennik zwiewności) i niebywale wygodna. Jest też bardzo prosta w uszyciu, ponieważ ma kształt trapezu (podobną kieckę sprawiłam sobie w ubiegłym roku, niestety z jakiegoś sztucznego badziewia), a do tego ukrywa skutki pożerania lodów, grillowanych kiełbasek i placków z owocami ;-)
PS
kolor sukienki na zdjęciu jest nieco wyblakły. W rzeczywistości, choć to mleczny odcień żółtego, jest nieco bardziej intensywny. (podobnie jak buty, które NAPRAWDĘ przypadkiem mają taki sam kolor :-] ).
Podczas upalnych lipcowych dni musiałam mocno zweryfikować moją szafę. W tak gorący czas uwielbiam nosić ubrania, które nie przylegają do ciała, dlatego większość moich t-shirtów, topów, koszulek i sukienek leżało i wisiało w szafie bezużytecznie. Ja latem potrzebuję czegoś luźnego i najlepiej zwiewnego.
Po rozpaczliwych i bezskutecznych poszukiwaniach w mojej szafie, postanowiłam ruszyć na łowy do galerii handlowych. Szukałam zwiewnej sukienki, która nie będzie przylegała do moich pleców i będzie wykonana z naturalnej tkaniny. Obskoczyłam wszystkie sieciówki i poległam. Okazało się, że na wyprzedażach jest wszystko, tylko nie to, czego akurat potrzebuję. A jeśli już coś się trafi i od biedy można by wziąć, to oczywiście brak rozmiaru. Stwierdziłam, że nie ma szans na żadne poliestry, niby-jedwabie czy wiskozy. Ma być bawełna. A jak w sklepach nie ma, to pozostaje pasmanteria. Nie zastanawiając się długo, pobiegłam do najbliższej i kupiłam mlecznożółtą bawełnę. Przyjemną w dotyku, choć na tyle sztywną, że o zwiewności mogłam zapomnieć. Nie mogę jednak narzekać, bo sukienka, którą z niej uszyłam, jest przewiewna (to mój nowy zamiennik zwiewności) i niebywale wygodna. Jest też bardzo prosta w uszyciu, ponieważ ma kształt trapezu (podobną kieckę sprawiłam sobie w ubiegłym roku, niestety z jakiegoś sztucznego badziewia), a do tego ukrywa skutki pożerania lodów, grillowanych kiełbasek i placków z owocami ;-)
PS
kolor sukienki na zdjęciu jest nieco wyblakły. W rzeczywistości, choć to mleczny odcień żółtego, jest nieco bardziej intensywny. (podobnie jak buty, które NAPRAWDĘ przypadkiem mają taki sam kolor :-] ).
Bawcie się dobrze i korzystajcie z końcówki lata.
Pozdrawiam cieplutko,
Promyk
Nie znikaj juz :) Chociaż powroty po coś są, tak? Moja maszyna kurzy się chwilowo. My na Mazurach ostatki lata łapiemy :) Pozdrawiamy słonecznie :)
OdpowiedzUsuńZawsze, kiedy "wracam", obiecuję sobie, że to był już ten ostatni raz. Że już nie będzie takich długich przerw, że nadrobię wszystko, że uszyję...i tak dalej ;-) A potem okazuje się, że tak naprawdę szyję wtedy, kiedy dopada mnie "natchnienie" i jak nie ma weny, to za nic zmusić do szycia się nie mogę :-)
UsuńAle idzie jesień, więc pewnie przyda się kilka nowych rzeczy i pewnie zawitam tu nieco częściej. Bo co by nie mówić - bardzo lubię :D
Udanego łapania słonka
Pozdrawiam :-)
Muszę częściej wpadać do Ciebie, to może w końcu odkurzę maszynę. Jestem beznadziejna w tym, serio. Aż żal, że tak trudno mi się zabrać za szycie :)
UsuńTy wyglądasz super w tym kroju, bardzo zgrabnie :)
Bardzo dziękuję Ci za miłe słowo :-)
UsuńWiem, że czasem trudno jest się zabrać za coś nowego, ja mam dokładnie to samo z nauką robienia wzorów na drutach :-) Pewnie dlatego tak bardzo zazdroszczę Ci Twoich pięknych robótek. Ale jesień idzie i kto wie, może się zmobilizuję.
Pozdrawiam ciepło :-)
Czesc, czy moglabys podac przyblizone wymiary na wykroj? bardzo chcialabym uszyc sobie cos takiego na lato, a dopiero zaczynam szyc i malo sie orientuje... dzieki :) Hania
OdpowiedzUsuńHej :-)
Usuńno teraz to ciężko mi coś napisać bardziej konkretnie, bo sukienka jest schowana głęboko w kartonie z ubraniami letnimi :-) Ale robiąc wykrój na tę kieckę zmierz się pod pachami i dodaj ok.2, 3cm zapasu. Szerokość dołu zależy od tego, jak bardzo trapezowa ma być sukienka. Możesz zmierzyć szerokość na dole którejś ze swoich spódnic. Na długości sukienki nie robiłam wcięcia w talii, prosta linia. Tyle na ten moment. Jeśli zaczynasz, kup niedrogi materiał, może uda się coś złowić w sh, wtedy ewentualna nieudana próba nie będzie tak kosztowna :-)
powodzenia i trzymam kciuki :D