Moja miłość do dzianiny dresowej kwitnie. Jestem zachwycona tą tkaniną, najchętniej cała chodziłabym ubrana w szare dresowe uszytki. Coś czuję, że tegoroczna zima upłynie pod znakiem miękkiej szarości ;-)
Czapka z ostatniego postu była małą próbą sił w szyciu z dresówki i po małej rozgrzewce przyszła kolej na spodnie dresowe dla Juniora. Trochę się obawiałam, czy podołam (choć przecież dla wielu uszycie takich spodni to bułka z masłem), ale chyba się udało... Nie miałam wykroju, a że jestem w gorącej wodzie kąpana, szukanie go w sieci czy wertowanie stron w krawieckich czasopismach nie wchodziło w grę ;-) Wygrzebałam więc stare sfatygowane spodnie syna i rozcięłam je. Prucie byłoby istną męką, ponieważ wszystkie szwy były podwójne.
Tak więc po rozcięciu spodni podpisałam nogawki, żeby potem wszystko mi się nie pomieszało. Odrysowałam na materiale, wycięłam, pozszywałam i gotowe ;-) (że niby takie proste ;-P )
Odrysowując nogawki, dodałam trochę na długość i szerokość, bo przecież Junior rośnie. Potem oczywiście musiałam zwęzić spodnie, ale z dwojga złego lepiej mieć co zwężać, niż nie mieć jak poszerzyć ;-)
Odrysowane przednie nogawki. Analogicznie postąpiłam z tylnymi.
Zszyłam nogawki i wyglądało to tak, jak na zdjęciu powyżej. Potem dodałam kieszenie, pasek i ściągacze.
Wybaczcie kiepskie światło, ale jak zwykle kończyłam późnym wieczorem. Junior już dawno śpi, więc prezentacja na modelu w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że spodnie sprawdzą się podczas biegania po szkolnych korytarzach :-)
Tyle na dziś. Zmykam spać.
Tyle na dziś. Zmykam spać.
Promyk
Są świetne !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuń