28 stycznia 2013

Green day :-)





      Tak, dziś zdecydowanie miałam zielony dzień :-) Cierpiąc na deficyt zielonych ubrań w szafie, postanowiłam wybrać się na łowy pasmanteryjne. Wymyśliłam sobie też, że będzie to taka moja terapia przepędzająca zimową chandrę. Poszukałam, poszperałam i veni, vidi, vici! Trafiłam na śliczną, bawełnianą elastyczną tkaninę przecenioną z 28.90zł na... 9,90! Grzechem byłoby nie brać. Zwłaszcza, że urzekł mnie ten piękny szmaragdowo zielony kolor. Trudno było mi pokazać go na zdjęciach takim, jaki jest, ale liczę trochę na Waszą wyobraźnię ;-)
No to kupiłam.
I Uszyłam.
Znów prościzna, ale za to ma wiele zastosowań.

      Powstała kolejna kimonowa bluzka, tym razem z długim rękawem. Tkanina ma też ciekawą fakturę, na jednym ze zdjęć widać cieniutkie paski.

A poniżej (oprócz moich wygibusów przed lustrem) dowody na to, że proste ubrania można nosić na wiele sposobów (chociaż z drugiej strony, czy do tej teorii trzeba kogoś jakoś specjalnie przekonywać?  ;-]  )









Na ludziu ;-)



I na dechach  ;-) 












Kreseczki paseczki :-)



Wersja ze spódnicą ołówkową...



...na przykład do pracy lub spotkanie



Wersja na domowego leniucha, czyli ja dziś  ;-)



I z lekkim pazurem, a co!  ;-)



A tak opatulona zielenią będę wyczekiwała wiosny :D






Tymczasem do widziska w następnym poście.

Promyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :-)