Gdzieś pomiędzy szarością pochmurnych dni, a wieczorami zalanymi deszczem, zapragnęłam ożywienia i koloru. I kiedy pierwsze nieśmiałe promyki słonka przedarły się przez szaro-siną zasłonę na niebie, usiadłam przy maszynie i po raz kolejny męcząc się niemiłosiernie z zamkiem błyskawicznym, uszyłam wiosenno-letnią torebkę. Najprostszą z możliwych. Kolorową. Teraz już ulubioną.
Tylko jakoś tak czasu mi brakuje na porządny post. Miejmy nadzieję, że to chwilowe :-)
PS
Zdjęcie zrobione na szybko telefonem. Tak tylko żeby dać Wam znać, że żyję.
Pozdrawiam,
Promyk
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń